Zdrowe ciałoMałgorzata obniżyła wiek biologiczny o 15 lat. "Chciałam opóźnić starzenie"

Małgorzata obniżyła wiek biologiczny o 15 lat. "Chciałam opóźnić starzenie"

Małgorzata Soniewicka, znana w sieci jako @fit.gocha, to wulkan energii i inspiracji. 72-latka zdobyła niedawno swoje pierwsze Mistrzostwo Polski Masters K-70 w lekkiej atletyce i została twarzą sieci siłowni, choć jeszcze kilka lat temu była amatorką, która trenowała "dla zdrowia i przyjemności". - 8 lat temu mierzyłam wiek biologiczny. Wynik wskazywał, że mój organizm funkcjonował, jak 15 lat młodszy niż faktycznie był - opowiada fit influencerka. Jaki jest jej patent dla długowieczność?

Małgorzata Soniewicka, @fit.gocha
Małgorzata Soniewicka, @fit.gocha
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
Aleksandra Zaborowska

Aleksandra Zaborowska, dlugiezycie.abczdrowie.pl: W jaki sposób znalazłaś się w miejscu, w którym jesteś? Od zawsze byłaś aktywna, czy może pojawił się w twoim życiu jakiś przełom? Żeby tak intensywnie rzucić się w wir sportu, wiele osób potrzebuje bodźca. Często są nimi nadprogramowe kilogramy lub ostrzeżenie od lekarza.

Małgorzata Soniewicka (@fit.gocha): Zawsze lubiłam ruch. Skończyłam Akademię Wychowania Fizycznego, chodziłam po górach, jeździłam na rowerze, na nartach, ale przez wiele lat robiłam to wyłącznie dla przyjemności, nieregularnie, w wolnym czasie: na wakacjach, czasem w weekend. Nie miałam ambicji wchodzić na poziom zawodowy. A później pojawił się moment, kiedy trochę od tego ruchu odeszłam. W wieku 59 lat uświadomiłam sobie, że lata płyną. Przyszła refleksja, że właściwie to nieszczególnie dbam o swoje zdrowie. Poczułam, że jestem coraz słabsza w mięśniach, że niedługo mogę mieć problemy ze zdrowiem i że jeśli czegoś z tym nie zrobię, to nie będę mogła sobie pozwolić na życie pełną piersią i że zaraz dopadną mnie starość, choroby, osłabienie.

I zaczęłam od razu, bo taki mam charakter. Poszłam do trenera personalnego i rozpoczęłam przygodę z siłownią.

Wiele osób, zwłaszcza starszych, w życiu by do niego nie poszło. Boją się, że będzie im dawał wycisk, że jest im zbędny, że oni "tylko chcą się poruszać, a nie zamieniać w kulturystów".

To jest zupełnie błędne myślenie. Powiedziałabym, że szczególnie w starszym wieku trener personalny jest absolutną podstawą, bo - przede wszystkim - rozplanuje nam ten ruch tak, żebyśmy na pewno nie zrobili sobie krzywdy, ale i nie robili niczego ponad możliwości.

Od 13 lat chodzę na siłownię systematycznie, nie odpuszczam treningów i - co koniecznie trzeba podkreślić - ćwiczę z jednym i tym samym trenerem od samego początku. Wiedziałam, że chcę profesjonalnego podejścia, żeby ktoś mnie pilnował i prowadził w kierunku: chciałam być sprawniejsza, chciałam opóźnić starzenie, jak najdłużej pozostawać aktywna. I chyba mogę powiedzieć, że udało mi się to osiągnąć (śmiech).

W ubiegłym roku (2024 – przyp. red.) wystartowałam w Mistrzostwach Polski Masters K-70 w lekkiej atletyce, gdzie zdobyłam dwa złote medale i tytuł Mistrzyni Polski w skoku w dal i biegu na 100 metrów. Miałam wtedy 71 lat.

Nie miałaś takich myśli: "To już nie dla mnie", "Już mi się nie chce", "To nie na moje lata"?

Absolutnie. Przeciwnie: pomyślałam, że właśnie pomimo tego, ile mam lat, ja im wszystkim pokażę, że można.

A zdarza ci się słyszeć takie rzeczy od innych? "Po co ci to w tym wieku"?

Oczywiście, nawet w najbliższej rodzinie. "Zwariowałaś", "Na siłownię? Ciężary podnosić?", "Zaraz zrobisz sobie krzywdę". Ale ja chyba nie wpisuję się w kategorię normalnej baby w moim wieku (śmiech). Wiesz, takiej, co to tylko siedzi i się martwi tym, co może się stać, zamiast wykorzystać życie, które jej zostało.

13 lat treningów, mistrzostwa... To już kawał czasu i pracy. A pamiętasz początki? Jakie efekty zauważyłaś w pierwszej kolejności?

Nie chciałam chudnąć, bo nigdy nie miałam problemów z wagą, dlatego zupełnie nie zwracałam uwagi na samą masę ciała - ale trener wykonywał mi pomiary składu ciała, które wykazały, że zaczynam mieć coraz więcej mięśni, a coraz mniej tkanki tłuszczowej. Za tym poszły inne parametry: znacząco zmniejszyło mi się otłuszczenie narządów wewnętrznych, o którym wcześniej nawet nie miałam pojęcia. Wygląd ciała nie był dla mnie priorytetem, ale i tu zauważyłam poprawę: zrobiłam się smuklejsza, zaczęłam mieć bardziej proporcjonalne kształty, poprawiła się jędrność skóry.

A były zmiany w samopoczuciu?

Tak, i myślę, że te były dla mnie nawet ważniejsze. Po każdym treningu czułam się świetnie, buzowały we mnie endorfiny. Nawet jeśli wracałam fizycznie zmęczona, czułam się znacznie lepiej niż w te dni, kiedy nie ruszałam się w ogóle: miałam świeższy umysł, energię do działania. Po prostu chciało mi się żyć.

Zauważyłam jednak jeszcze inną zmianę: stałam się znacznie bardziej odporna psychicznie. Zupełnie inaczej reagowałam na trudne sytuacje, a miałam ich w ostatnich latach naprawdę mnóstwo, włącznie z chorobą nowotworową. To był dla mnie szok, ale i strach. Taka sytuacja załamuje wiele osób, a ja postanowiłam, że mnie to nie złamie, nie zamknę się w sobie. Wróciłam na siłownię tak szybko, jak tylko pozwoliło mi zdrowie, i to właśnie ona pomogła mi odzyskać pewność siebie, dała całą masę wewnętrznej siły. Po prostu uwierzyłam, że jeśli przekroczyłam już tyle barier, wykonałam taki kawał ciężkiej pracy, to i z tą chorobą sobie poradzę. I właśnie tak się stało.

Poza tym wcześniej bałam się nowych rzeczy, miałam w sobie dużo lęku, wątpliwości. Dawniej widziałam przeszkodę, a teraz myślę: "Dobra, to po prostu wyzwanie". Tak trafiłam na zawody w lekkoatletyce, o których jeszcze kilka lat wcześniej nawet mi się nie śniło - to były dla mnie Himalaje! Nigdy wcześniej nie byłam zawodniczką, nigdy nie brałam udziału w żadnych sportowych zawodach, a tu coś takiego, i to w tym wieku.

To rzadkie podejście nawet wśród młodszych. Ludzie nie lubią wychodzić ze swojej strefy komfortu.

A ja właśnie uważam, że trzeba, bo tylko tak czujemy, że żyjemy. To się tyczy nie tylko sportu, ale też mojej aktywności w mediach. Któregoś dnia trener mi powiedział: "Gosia, robisz takie niesamowite rzeczy, ale nikt o tym nie wie. Twoja historia może mieć ogromną wartość, dziel się tym". No i w ten sposób 3 lata temu założyłam Instagrama @fit.gocha, który momentami nadal jest dla mnie czarną magią, ale uczę się, publikuję, podglądam, jak robią to inni. Okazało się, że mam do opowiedzenia historię, która ludzi ciekawi.

Dostajesz wiadomości od fanów, których zmotywowałaś do wstania z kanapy?

Zdarza mi się, najczęściej od kobiet. Piszą mi czasem: "Gosia, miałam dziś beznadziejny dzień, nic mi się nie chciało, ale w takich momentach wchodzę na twój profil i od razu mi trochę lepiej". Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa, kiedy czytam takie rzeczy.

Ludzie mają jednak tendencje do szufladkowania ze względu na wiek. Zdarzyło ci się coś takiego na początku tej drogi? Czułaś ciekawskie, nieprzyjemne spojrzenia na siłowni albo słyszałaś nieprzyjemne komentarze?

Co do jakiegoś dyskomfortu na siłowni, może i pierwsze kilka wizyt było dla mnie lekko niezręcznych, ale szybko uświadomiłam sobie, że te stereotypy są tylko w mojej głowie: to ja myślę, że ludzie tak pomyślą. Dokładnie z tego powodu zaangażowałam się w akcję "Strefa Wolna od Stereotypów" i zostałam ambasadorką Xtreme Fitness – bo, mimo mojego wieku, nigdy nie spotkałam się tu z krzywym spojrzeniem, z jakimiś uwagami, z wykluczeniem.

Mówiłaś o pierwszych efektach – a jak wyglądają te długofalowe? Co słyszysz u lekarzy?

8 lat temu mierzyłam wiek biologiczny. Wynik wskazywał, że mój organizm funkcjonował, jak 15 lat młodszy, niż faktycznie był. To był świetny bodziec i wystarczyło mi jedno takie badanie, żeby wiedzieć, że to, co robię, idzie w dobrym kierunku. Jeśli chodzi o rutynowe badania, wszystkie wyniki mam dobre: cukier, ciśnienie, EKG, ale najlepsze wspomnienie mam ze spirometrii (badania objętości powietrza wydychanego z płuc i wdychanego do płuc - przyp. red.). Dmuchnęłam sobie, a pani doktor mówi: "O matko! Najlepszy wynik, jaki widziałam od dawna. Zostawię sobie pani wynik i będę pokazywać innym pacjentom".

Gdy tak cię słucham, myślę, że mogłabyś obdarować swoją energią paru tych 20-latków i jeszcze by ci zostało...

To chyba najlepszy dowód na to, że moja filozofia życia po prostu działa. Ja naprawdę chcę motywować - nie tylko do samego ruchu, ale do tego, żeby uwierzyć, że życie nie kończy się po 40., 50. czy 60., ale może być zdrowe, radosne i pełne nowych wyzwań. A wiek to są tylko liczby i stan umysłu.

Wybrane dla Ciebie